środa, 3 lipca 2013

DRRR!! "Samotny wśród ludzi" Runda pierwsza

Na początku, dziękuję za wszystkie komentarze :3
Wiem, miało być wczoraj ale jakoś tak wyszło... W każdym razie jest dziś ^.^ (sama jestem w szoku, że obudziłam się wcześniej niż o 10-11 .__. )

Runda pierwsza – „wyłącz ten pierdolony telefon!”

-Izaya, słuchasz ty mnie? –z rozmyślań wyrwał go głos rówieśnika, machającego mu przed oczami dłonią. Czerwone oczy chłopaka skierowały się na okularnika z ciut przydługimi włosami, którego to ledwo co mógł znieść. Niezainteresowanie kolegą siedzącym w ławce przed nim, było jedynie dowodem na to, jak bardzo chciał zostać teraz sam.
-Taa… słucham – mruknął pod nosem zsuwając komórkę, odwracając głowę na bok. O wiele lepszym widokiem było dla niego drzewo za oknem, z koroną zielonych liści, dających chwilowy spokój, niż wschodzący geniusz roku.
-Wcale nie. Pytałem się, jaki kierunek studiów powinienem wybrać po liceum. Zastanawiałem się nad medycyną, albo prawem… Choć nie! Jako lekarz byłbym lepszy, co nie? Jeśli chodzi o…
-Tak. Wybierz medycynę. To idealne dla ciebie –przerwał mu, szybko podając swoją odpowiedź. Nie zamierzając już dłużej słuchać jego wywodów na temat dalszych planów związanych z edukacją, wstał z krzesła i opuścił klasę, przeklinając pod nosem los. Czemu to akurat on musiał trafić na maniaka nauki? To pytanie zadawał sobie każdym razem, gdy musiał się z nim widywać na lekcjach, czy przerwach, choć na tym drugim, Izaya często chował się w męskiej toalecie, lub na dachu szkoły. Najczęściej jednak widywano go na szkolnym boisku, wraz z jego odwiecznym wrogiem, Shziuo Heiwajimą. Nie było w szkole takiego dnia, by nie doszło miedzy nimi do żadnej, nawet najmniejszej, bójki. Nienawidzili się od samego początku roku szkolnego. Druga liceum nigdy dla nikogo nie była łatwa, lecz ci dwaj sprawili, że każdy rok spędzony w tym budynku zapewniał wszystkim ogromnej dawki adrenaliny, strachu i niepewności, czy jutro aby na pewno szkoła będzie stać. W swoich potyczkach nie uczestniczyły osoby postronne, nie oznaczało to jednak tego, że nikt w ciągu nich nie zostanie ranny.
Idący tym samym korytarzem, tylko z przeciwnej strony, Shizuo, rozpiął niebieską marynarkę wchodzącą w skład szkolnego mundurka, wreszcie odczuwając ulgę. Ten strój w żadnym jego centymetrze, za nic mu się nie podobał. Mdły, niebieski kolor, a do tego biała koszula pod spodem. W jego oczach to liceum słynęło ze swej szarości i braku kreatywności. Nauczyciele nie dawali uczniom żadnych możliwości do rozwinięcia swoich zainteresowań. Prócz standardowej drużyny koszykówki, nie było tu niczego, co mogłoby zatrzymać na dłużej młodego człowieka, a chyba o to chodziło w tej całej edukacji. Blondyn westchnął, idąc do klasy jak skazaniec na szubienice, modląc się w myślach o szybkie zakończenie pozostałych, trzech lekcji. Nie widział niczego ciekawego w biologii, chemii, a następnie w zajęciach artystycznych, które dla wszystkich służyły jako lekcje, na których można się było wyluzować i odetchnąć.
Bywały jednak takie dni jak ten. Gdzie tylko śmierć pewnego osobnika dałaby mu wieczny spokój.
Zobaczył go. Opierał się o rząd szafek ustawionych przy ścianie.
-A kogóż my tu mamy… Shizu-chan jak zwykle próbujący okazywać oznaki względnej normalności –zakpił brunet, wbijając spojrzenie swoich szkarłatnych ślepi w złote odpowiedniki Shizuo. Prawy kącik jego ust uniósł się ku górze, wykonując w ten sposób jeden ze swoich firmowych uśmieszków. Dłoń blondyna zacisnęła się w pięść, nie mogąc, już naprawdę nie mogąc, dłużej znieść obecności tej parszywej mendy w pobliżu swojej osoby. Od dawna obiecywał sobie, że kiedyś pośle te kreaturę głęboko go piachu. Miał ku temu tyle okazji, lecz Izaya zawsze jakimś cudem unikał ciosów śmiertelnych.
-Morda w kubeł, pasożycie – warknął przez zaciśnięte zęby, idąc w stronę znienawidzonego przez siebie osobnika. Krew niemal dosłownie się w nim gotowała. Żyłka na jego skroni zaczęła gwałtownie pulsować, zdradzając pierwsze oznaki furii.
-Czułe słówka zostawmy sobie na potem, mój ty potworku –odgryzł mu się, nie planując jednak ucieczki… nie na razie. Prawą dłoń wsunął do kieszeni swoich czarnych, wąskich jeansów, odnajdując w niej jedyną bron, jaką dysponował. W Izayi Shizuo wkurzała jeszcze jedna rzecz. Jego luzackie podejście do obowiązków szkolnych. Nawet, jeśli sam wyżej wymieniony blondyn nie bardzo je respektował, to, jak wszyscy uczniowie, nosił ten kretyński mundurek, w którym czuł się niemal jak więzień obozu pracy. Jedyny Izaya miał te zasadę głęboko gdzieś, przychodząc do szkoły w zupełnie innych ubraniach. Cokolwiek miał na dyrektorkę, musiał być to całkiem poważny haczyk. Inaczej nie udałoby mu się tak zmanipulować, jak by nie było, najwyższy organ władzy w tej placówce.
-Nie odzywaj się lepiej, póki ci życie miłe
-Czyżbyś mi groził, Shizu-chaan?
-No coś ty. Składam ci propozycje seksualne – prychnął, będąc już stanowczo za blisko wrednej i złośliwej istoty ludzkiej. Jego długie palce zacisnęły się mocno na kołnierzu czerwonej koszulki bruneta, unosząc go w górę. W ten sposób ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.
-Jestem w stanie na nie przystać, ale no wiesz, nie tutaj – mrugnął do niego jednym okiem, zmieniając uśmiech na bardziej perwersyjny. Shizuo zdołał już przyzwyczaić się do dziwnej odwagi, czy raczej głupoty Izayi, który był pozbawiony instynktu samozachowawczego. Normalny człowiek na jego miejscu błagałby teraz o litość, o ile wcześniej nie wziąłby nóg za pas i uciekł jak najdalej stąd. A on ze spokojem, wymalowanym na twarzy, bez skrępowania wygadywał te wszystkie, rozjuszające szkolną bestie, rzeczy.
-Zamkniesz się w końcu?! –z całej swej siły potrząsnął nim, aż metalowe drzwiczki szafek wgniotły się do środka. Czerwonooki nawet nie pisnął. To zdecydowanie nie było w jego stylu. Tak samo jak krzyk.
Łzy.
Bezradność.
Wyrażanie głęboko skrywanych uczuć.
Każdy człowiek je miał, nawet taka szumowina, jaką był Orihara.
-Czasem twoja głupota mnie zadziwia. Dziś przeszedłeś samego siebie~! –zaświergotał, znów rzucając tekstem z zupełnie innej beczki, by zdezorientować swojego oprawcę. Uwielbiał ten jego wyraz twarzy, gdy między jego brwiami pojawiała się delikatna zmarszczka, z wściekłości marszczył nos i przymrużał swoje, płonące gniewem oczy.
Na jego słowa Heiwajima nie wytrzymał. Wycelował pięścią w twarz swojego wroga, mając gdzieś rozpaczliwy krzyk nauczyciela dyżurującego na korytarzu.

-Jesteś idiotą –mruknął pod nosem Izaya, z grymasem niezadowolenia przyciskając, w podbite miejsce pod okiem, woreczek lodu. Tak zakończyła się ich dzisiejsza „kłótnia”, która ze zwykłym sprzeczaniem się dwóch osób nie wiele miała wspólnego. Noszący dumnie swe nazwisko Orihara, oberwał twardą pięścią Shizuo gdy ten niespodziewanie chwycił go jedną dłonią za szyję, a drugą wymierzył bolesny cios. Chłopak dawno tak nie oberwał. Miał na ciele kilka siniaków, lecz nie były one tak bardzo fioletowe jak teraz to, pod jego lewym okiem.
-Weź spierdalaj, zanim znowu spuszczę ci łomot. I wyłącz ten pierdolony telefon! –krzyknął, wyprowadzony z równowagi przez ciągłe dźwięki wychodzące z urządzenia Izayi. Nie byłoby w tym nic złego, komórka Shizuo cały czas informowała go melodyjką o przyjściu nowego sms ‘a, gdyby nie to, że czerwonooki ustawił sobie niewyobrażalnie denerwujący dzwonek, wyprowadzający blondyna z równowagi. Jeszcze chwila a znów mu przyłoży. Byli w gabinecie pielęgniarki, więc daleko do bandaży i tabletek uśmierzających ból, nie miał.
-Odezwał się. Ty też cały czas z kimś piszesz. Swoją drogą, ciekawe co za matoł może tak długo znieść twoje towarzystwo
-On nie jest matołem, w porównaniu do ciebie. A ty co? Piszesz ze swoimi klientami? Oprócz dawania dupy robisz za czyjeś duchowe wsparcie?
-Czy ja ci wyglądam na dziwkę?
-I to bardziej niż myślisz
Izaya prychnął pod nosem, wywracając oczami. Dementowanie plotek na jego temat było głupotą. Powstawałyby ciągle nowe i nowe, stawiając pierwszoklasistę w jeszcze negatywniejszym świetle niż był. Gdzieś czytał, że im bardziej będzie się czegoś wypierać, tym bardziej ludzie będą o tym mówić. A zależało mu na tym, by w końcu przestano myśleć o nim w ten właśnie sposób. Nie przejmując się obecnością Shizuo, spojrzał na ekranik komórki, gdzie wyświetliła się treść nowej wiadomości.
„Od Tsu-chan: Na pewno wszystko w porządku? Mam dziwne przeczucie, że coś się stało”
Brunet uśmiechnął się lekko widząc te słowa. Przynajmniej choć jedna osoba przejmowała się jego losem i nie chciała, by czuł się samotny ze swoimi kłopotami. Jego prawy kciuk zaczął szybko przemieszczać się po małej klawiaturze, odpisując poznanemu w Internecie przyjacielowi.
Shizuo przez ten czas czekał na kolejnego sms ‘a jakby ze znudzeniem. Obracał w palcach swój żółty telefon z klapką w palcach, wzrokiem ogarniając pomieszczenie, w którym wylądował. Nie było duże. Zwykły gabinet pielęgniarki standardowych rozmiarów, o białej podłodze i kremowych ścianach, zdobionych przez dwie repliki znanych obrazów Leonarda da Vinci. Ponadto dwie, zamknięte na kluczyk szafki, wypełnionej szczelnie zapakowanymi strzykawkami, igłami, lekami, oraz wszystkim tym, co było potrzebne przy opatrywaniu ran poszkodowanych uczniów. Najczęstszym gościem bywały tutaj skrajne przypadki, ofiary pobić, przez starszych kolegów, jak na przykład Izaya. Nie chodził z Shizuo do jednej klasy. Blondwłosy chłopak był od niego o rok starszy, co uprawniało go do uczęszczania do trzeciej klasy liceum. Ostatniej w całej jego nauce i najprawdopodobniej, będzie to ego najbardziej burzliwy rok. O to już Orihara dawno się zatroszczył. Gdy komórka Shizuo zabrzęczała ogłaszając wszem i wobec, że dostał nową wiadomość, właściciel urządzenia od razu zabrał się do odczytania treści i jej przetrawienia.
„Od Psyche: Tak, wszystko ok. Nie powinieneś tak bardzo się o mnie martwić:)”
-No nie wiem… -mruknął do siebie pod nosem, nie zauważając, że ta wredna pijawka gapi się na niego jak na kosmitę. Prychnął tylko, szybko odpisując, zamykając natychmiast komórkę. Jeszcze tego brakowało, by ten skończony świr czytał jego prywatne smsy. Niech się zajmie swoimi, jeśli mu życie miłe. Już raz mu dziś przyłożył i nie zawahałby się uczynić tego po raz drugi.
-Mówisz sam do siebie? A to ciekawe! –powiedział rozentuzjazmowany Izaya, jakby odkrył nowy pierwiastek i zdobył za to nagrodę Nobla.
-Wychodzę mendo –rzucił do niego głosem ociekającym wściekłością i pogardą. Ostatni raz spojrzał na moment w te fałszywe, czerwone jak krew oczy, zapamiętując dokładnie ich odcień. Shizuo trzymał się jednej z żelaznych zasad. Przyjaciół trzymaj blisko siebie, lecz wrogów jeszcze bliżej.

-Więc? Coś się dziś stało? –spytał zmartwiony Tsugaru, huśtając się leniwie na jednej z huśtawek, które oboje z Psyche wybrali dziś na formę spędzenia czasu. Brunet wbił swoje różowe oczy w białe buty na stopach, kołysząc się lekko. Pokręcił tylko głową, niepewnie, jakby nie przekonany swoją niemą odpowiedzią. Nie dał jednak dojść przyjacielowi do głosu i zaraz, z szerokim uśmiechem na ustach, uniósł głowę, spoglądając na towarzysza.
-Lepiej opowiedz co u ciebie! Chciałbym znów posłuchać o tej dziewczynie, która ci się podoba
Psyche wykazywał duże zainteresowanie, jeśli chodziło o życie prywatne Tsugaru. Wypytywał go o różne rzeczy. O rodzinę, przyjaciół, kolegów i koleżanki ze szkoły. Nigdy jednak nie nalegał, by zdradził mu ich imiona. Skoro nie znał jego prawdziwego imienia, to dlaczego miałby nagle dowiedzieć się, jak nazywają się jego bliscy? Na takie informacje był jeszcze czas. Znali się przecież dopiero od miesiąca. Wspaniałego, długiego miesiąca.
-Ach… o niej… -na policzkach Tsugaru pojawiły się lekkie rumieńce, idealnie komponujące się z jego blond kosmykami, opadającymi mu na czoło. Zobaczywszy te wielkie różowe oczy Psyche, nie odmówił mu. Nie potrafił.
-No więc… -zaczął- Dziś siedzieliśmy razem na chemii, więc skorzystałem z okazji i zaprosiłem ją na małe spotkanie, w jej ulubionej kawiarni. Potem mamy iść do kina, na jakiś dramat romantyczny. Nie bardzo je lubię, ale skoro ona chce go zobaczyć, to już z nią pójdę
-Och, to świetnie. Ale wiesz, takie filmy są bardzo ciekawe, wbrew pozorom. Na pierwszą, romantyczną randkę nadaję się idealnie. Nie zapomnij o czerwonej róży! Będzie jej miło, jeśli taką dostanie. Dziewczyny to lubią –wyszczerzył się do przyjaciela. Czy Psyche autentycznie cieszył się z małych sukcesów Tsugaru z dziewczyną, ciężko było ocenić. Sprawiał wrażenie osoby bardzo tajemniczej, zagadkowej, świetnie udającej to, co chciały udać. Lecz byli przyjaciółmi. Nie okłamałby go w żadnej kwestii.
Zazdrość jest okropnym uczuciem. Tak wrażliwa istota jak Psyche, nie powinien w ogóle go doświadczać. Nie pasowało to do niego. Wrodzona łagodność i radość – to były cechy najbardziej oddające charakter tego drobnego osobnika.
W oczach Tsugaru.

W oczach Shizuo. 

6 komentarzy:

  1. "Składam ci propozycje seksualne"
    ...
    Niezatapialna Molly by przy tym zeszła na dno, ze śmiechu zapominając, że Titanic tonie i dobrze byłoby się uratować.
    Potyczki słowne Shizuo vs. Izaya to bezapelacyjnie klasa sama w sobie. (Nie daj robić z siebie glupka, Shizu-chan! Nie daj mu mieć cię za dziwkę, Izaya! *i siedzę tak teraz w połowie w barwach Izayi, w połowie w barwach Shizuo* Ale no nic, niezdecydowanie też u mnie rzeczą ludzką).
    ...
    Te różowe oczka Psyche*.*
    Shizu, po kiego grzdyla ci tamta jakaś, masz na chwile obecną dość dziwne upodobania. Przed tobą takie słodkie stworzonko siedzi...
    "To the right, to the left
    We will fight to the death
    [...]"
    Póki co jednak, niech walczą dwaj wybrańcy. Chorych mych wlasnych powodów nie podam, ale choćby po to, bym jeszcze mogła pokibicować. Któremu? A ki diabeł wie. Obu^^
    ...
    Pozdrawiam. I dużo, dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne ~! Strasznie mi się podoba, tylko czemu Shizu-chan leci na jakąś dziewczynę jak ma Izayę/Psyhe?
    I jak psyche daje mu te wskazówki to nie wiadomo czy się cieszy czy sam chciałby taką różę dostać, ale to jest Izaya, znaczy się Psyche, go nie da się zrozumieć XD
    Ta akcja u pielęgniarki z SMS'ami prawie padłam ze śmiechu :)Jak można nie zauważyć, że jak klikasz "wyślij" to chwile potem odzywa się sygnał SMS twojego wroga, no aj pytam się jak XD
    Czekam na next'a, oby był szybko bo bardzo chciała bym już przeczytać co dalej~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Waaa *Q* cudowne *^* Akcja z sms'ami po prostu boska :D ale też się dziwię, że się nie pokapowali... To znaczy Shizu-chan jest usprawiedliwiony, no ale mój snepai~!? Izaya-kun wychodzisz z formy xD z ogromną niecierpliwością czekam na nexta bo kupiłaś mnie tym opowiadaniem w całości ;'3 kocham twój styl, jest taki lekki i bardzo fajnie się czyta ^^
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze to witam kolejną aktywną yaoistkę :P
    Fajnie, że napisałaś o swoim blogu u mnie w komie, bo sama pewnie bym tutaj nie trafiła, a warto.
    Po drugie, fajnie, że koś napisał o latach szkolnych.
    Po trzecie fajnie się to czyta, czekam na więcej.
    Coś tak czułam że misiaczki piszą ze sobą, to takie romantic!
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest taki dj, wiesz? W sensie, że jest sytuacja u pielęgniarki, z tym, że Izaya zasypia i Shizuo odkrywa, że Izaya jest Psyche. Nazywa się 8-bit world czy jakoś tak :D Fajne, fajne.
    Co do opowiadania to całkiem ciekawie opisujesz całość :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń