Na początku, dziękuję za wszystkie komentarze :3
Wiem, miało być wczoraj ale jakoś tak wyszło... W każdym razie jest dziś ^.^ (sama jestem w szoku, że obudziłam się wcześniej niż o 10-11 .__. )
Runda
pierwsza – „wyłącz ten pierdolony telefon!”
-Izaya,
słuchasz ty mnie? –z rozmyślań wyrwał go głos rówieśnika, machającego mu przed
oczami dłonią. Czerwone oczy chłopaka skierowały się na okularnika z ciut
przydługimi włosami, którego to ledwo co mógł znieść. Niezainteresowanie kolegą
siedzącym w ławce przed nim, było jedynie dowodem na to, jak bardzo chciał
zostać teraz sam.
-Taa…
słucham – mruknął pod nosem zsuwając komórkę, odwracając głowę na bok. O wiele
lepszym widokiem było dla niego drzewo za oknem, z koroną zielonych liści,
dających chwilowy spokój, niż wschodzący geniusz roku.
-Wcale
nie. Pytałem się, jaki kierunek studiów powinienem wybrać po liceum.
Zastanawiałem się nad medycyną, albo prawem… Choć nie! Jako lekarz byłbym
lepszy, co nie? Jeśli chodzi o…
-Tak.
Wybierz medycynę. To idealne dla ciebie –przerwał mu, szybko podając swoją
odpowiedź. Nie zamierzając już dłużej słuchać jego wywodów na temat dalszych
planów związanych z edukacją, wstał z krzesła i opuścił klasę, przeklinając pod
nosem los. Czemu to akurat on musiał trafić na maniaka nauki? To pytanie
zadawał sobie każdym razem, gdy musiał się z nim widywać na lekcjach, czy
przerwach, choć na tym drugim, Izaya często chował się w męskiej toalecie, lub
na dachu szkoły. Najczęściej jednak widywano go na szkolnym boisku, wraz z jego
odwiecznym wrogiem, Shziuo Heiwajimą. Nie było w szkole takiego dnia, by nie
doszło miedzy nimi do żadnej, nawet najmniejszej, bójki. Nienawidzili się od
samego początku roku szkolnego. Druga liceum nigdy dla nikogo nie była łatwa,
lecz ci dwaj sprawili, że każdy rok spędzony w tym budynku zapewniał wszystkim
ogromnej dawki adrenaliny, strachu i niepewności, czy jutro aby na pewno szkoła
będzie stać. W swoich potyczkach nie uczestniczyły osoby postronne, nie
oznaczało to jednak tego, że nikt w ciągu nich nie zostanie ranny.
Idący
tym samym korytarzem, tylko z przeciwnej strony, Shizuo, rozpiął niebieską
marynarkę wchodzącą w skład szkolnego mundurka, wreszcie odczuwając ulgę. Ten
strój w żadnym jego centymetrze, za nic mu się nie podobał. Mdły, niebieski
kolor, a do tego biała koszula pod spodem. W jego oczach to liceum słynęło ze
swej szarości i braku kreatywności. Nauczyciele nie dawali uczniom żadnych
możliwości do rozwinięcia swoich zainteresowań. Prócz standardowej drużyny
koszykówki, nie było tu niczego, co mogłoby zatrzymać na dłużej młodego
człowieka, a chyba o to chodziło w tej całej edukacji. Blondyn westchnął, idąc
do klasy jak skazaniec na szubienice, modląc się w myślach o szybkie
zakończenie pozostałych, trzech lekcji. Nie widział niczego ciekawego w
biologii, chemii, a następnie w zajęciach artystycznych, które dla wszystkich
służyły jako lekcje, na których można się było wyluzować i odetchnąć.
Bywały
jednak takie dni jak ten. Gdzie tylko śmierć pewnego osobnika dałaby mu wieczny
spokój.
Zobaczył
go. Opierał się o rząd szafek ustawionych przy ścianie.
-A
kogóż my tu mamy… Shizu-chan jak zwykle próbujący okazywać oznaki względnej normalności
–zakpił brunet, wbijając spojrzenie swoich szkarłatnych ślepi w złote
odpowiedniki Shizuo. Prawy kącik jego ust uniósł się ku górze, wykonując w ten
sposób jeden ze swoich firmowych uśmieszków. Dłoń blondyna zacisnęła się w
pięść, nie mogąc, już naprawdę nie mogąc, dłużej znieść obecności tej parszywej
mendy w pobliżu swojej osoby. Od dawna obiecywał sobie, że kiedyś pośle te
kreaturę głęboko go piachu. Miał ku temu tyle okazji, lecz Izaya zawsze jakimś
cudem unikał ciosów śmiertelnych.
-Morda
w kubeł, pasożycie – warknął przez zaciśnięte zęby, idąc w stronę
znienawidzonego przez siebie osobnika. Krew niemal dosłownie się w nim
gotowała. Żyłka na jego skroni zaczęła gwałtownie pulsować, zdradzając pierwsze
oznaki furii.
-Czułe
słówka zostawmy sobie na potem, mój ty potworku –odgryzł mu się, nie planując
jednak ucieczki… nie na razie. Prawą dłoń wsunął do kieszeni swoich czarnych,
wąskich jeansów, odnajdując w niej jedyną bron, jaką dysponował. W Izayi Shizuo
wkurzała jeszcze jedna rzecz. Jego luzackie podejście do obowiązków szkolnych.
Nawet, jeśli sam wyżej wymieniony blondyn nie bardzo je respektował, to, jak
wszyscy uczniowie, nosił ten kretyński mundurek, w którym czuł się niemal jak
więzień obozu pracy. Jedyny Izaya miał te zasadę głęboko gdzieś, przychodząc do
szkoły w zupełnie innych ubraniach. Cokolwiek miał na dyrektorkę, musiał być to
całkiem poważny haczyk. Inaczej nie udałoby mu się tak zmanipulować, jak by nie
było, najwyższy organ władzy w tej placówce.
-Nie
odzywaj się lepiej, póki ci życie miłe
-Czyżbyś
mi groził, Shizu-chaan?
-No
coś ty. Składam ci propozycje seksualne – prychnął, będąc już stanowczo za
blisko wrednej i złośliwej istoty ludzkiej. Jego długie palce zacisnęły się
mocno na kołnierzu czerwonej koszulki bruneta, unosząc go w górę. W ten sposób
ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.
-Jestem
w stanie na nie przystać, ale no wiesz, nie tutaj – mrugnął do niego jednym
okiem, zmieniając uśmiech na bardziej perwersyjny. Shizuo zdołał już
przyzwyczaić się do dziwnej odwagi, czy raczej głupoty Izayi, który był
pozbawiony instynktu samozachowawczego. Normalny człowiek na jego miejscu
błagałby teraz o litość, o ile wcześniej nie wziąłby nóg za pas i uciekł jak
najdalej stąd. A on ze spokojem, wymalowanym na twarzy, bez skrępowania
wygadywał te wszystkie, rozjuszające szkolną bestie, rzeczy.
-Zamkniesz
się w końcu?! –z całej swej siły potrząsnął nim, aż metalowe drzwiczki szafek
wgniotły się do środka. Czerwonooki nawet nie pisnął. To zdecydowanie nie było
w jego stylu. Tak samo jak krzyk.
Łzy.
Bezradność.
Wyrażanie
głęboko skrywanych uczuć.
Każdy
człowiek je miał, nawet taka szumowina, jaką był Orihara.
-Czasem
twoja głupota mnie zadziwia. Dziś przeszedłeś samego siebie~! –zaświergotał,
znów rzucając tekstem z zupełnie innej beczki, by zdezorientować swojego
oprawcę. Uwielbiał ten jego wyraz twarzy, gdy między jego brwiami pojawiała się
delikatna zmarszczka, z wściekłości marszczył nos i przymrużał swoje, płonące
gniewem oczy.
Na
jego słowa Heiwajima nie wytrzymał. Wycelował pięścią w twarz swojego wroga,
mając gdzieś rozpaczliwy krzyk nauczyciela dyżurującego na korytarzu.
-Jesteś
idiotą –mruknął pod nosem Izaya, z grymasem niezadowolenia przyciskając, w
podbite miejsce pod okiem, woreczek lodu. Tak zakończyła się ich dzisiejsza
„kłótnia”, która ze zwykłym sprzeczaniem się dwóch osób nie wiele miała
wspólnego. Noszący dumnie swe nazwisko Orihara, oberwał twardą pięścią Shizuo
gdy ten niespodziewanie chwycił go jedną dłonią za szyję, a drugą wymierzył
bolesny cios. Chłopak dawno tak nie oberwał. Miał na ciele kilka siniaków, lecz
nie były one tak bardzo fioletowe jak teraz to, pod jego lewym okiem.
-Weź
spierdalaj, zanim znowu spuszczę ci łomot. I wyłącz ten pierdolony telefon!
–krzyknął, wyprowadzony z równowagi przez ciągłe dźwięki wychodzące z
urządzenia Izayi. Nie byłoby w tym nic złego, komórka Shizuo cały czas
informowała go melodyjką o przyjściu nowego sms ‘a, gdyby nie to, że
czerwonooki ustawił sobie niewyobrażalnie denerwujący dzwonek, wyprowadzający
blondyna z równowagi. Jeszcze chwila a znów mu przyłoży. Byli w gabinecie
pielęgniarki, więc daleko do bandaży i tabletek uśmierzających ból, nie miał.
-Odezwał
się. Ty też cały czas z kimś piszesz. Swoją drogą, ciekawe co za matoł może tak
długo znieść twoje towarzystwo
-On
nie jest matołem, w porównaniu do ciebie. A ty co? Piszesz ze swoimi klientami?
Oprócz dawania dupy robisz za czyjeś duchowe wsparcie?
-Czy
ja ci wyglądam na dziwkę?
-I
to bardziej niż myślisz
Izaya
prychnął pod nosem, wywracając oczami. Dementowanie plotek na jego temat było
głupotą. Powstawałyby ciągle nowe i nowe, stawiając pierwszoklasistę w jeszcze
negatywniejszym świetle niż był. Gdzieś czytał, że im bardziej będzie się
czegoś wypierać, tym bardziej ludzie będą o tym mówić. A zależało mu na tym, by
w końcu przestano myśleć o nim w ten właśnie sposób. Nie przejmując się
obecnością Shizuo, spojrzał na ekranik komórki, gdzie wyświetliła się treść
nowej wiadomości.
„Od
Tsu-chan: Na pewno wszystko w porządku? Mam dziwne przeczucie, że coś się
stało”
Brunet
uśmiechnął się lekko widząc te słowa. Przynajmniej choć jedna osoba przejmowała
się jego losem i nie chciała, by czuł się samotny ze swoimi kłopotami. Jego
prawy kciuk zaczął szybko przemieszczać się po małej klawiaturze, odpisując
poznanemu w Internecie przyjacielowi.
Shizuo
przez ten czas czekał na kolejnego sms ‘a jakby ze znudzeniem. Obracał w
palcach swój żółty telefon z klapką w palcach, wzrokiem ogarniając
pomieszczenie, w którym wylądował. Nie było duże. Zwykły gabinet pielęgniarki
standardowych rozmiarów, o białej podłodze i kremowych ścianach, zdobionych
przez dwie repliki znanych obrazów Leonarda da Vinci. Ponadto dwie, zamknięte
na kluczyk szafki, wypełnionej szczelnie zapakowanymi strzykawkami, igłami,
lekami, oraz wszystkim tym, co było potrzebne przy opatrywaniu ran
poszkodowanych uczniów. Najczęstszym gościem bywały tutaj skrajne przypadki,
ofiary pobić, przez starszych kolegów, jak na przykład Izaya. Nie chodził z
Shizuo do jednej klasy. Blondwłosy chłopak był od niego o rok starszy, co uprawniało
go do uczęszczania do trzeciej klasy liceum. Ostatniej w całej jego nauce i
najprawdopodobniej, będzie to ego najbardziej burzliwy rok. O to już Orihara
dawno się zatroszczył. Gdy komórka Shizuo zabrzęczała ogłaszając wszem i wobec,
że dostał nową wiadomość, właściciel urządzenia od razu zabrał się do
odczytania treści i jej przetrawienia.
„Od
Psyche: Tak, wszystko ok. Nie powinieneś tak bardzo się o mnie martwić:)”
-No
nie wiem… -mruknął do siebie pod nosem, nie zauważając, że ta wredna pijawka
gapi się na niego jak na kosmitę. Prychnął tylko, szybko odpisując, zamykając
natychmiast komórkę. Jeszcze tego brakowało, by ten skończony świr czytał jego
prywatne smsy. Niech się zajmie swoimi, jeśli mu życie miłe. Już raz mu dziś
przyłożył i nie zawahałby się uczynić tego po raz drugi.
-Mówisz
sam do siebie? A to ciekawe! –powiedział rozentuzjazmowany Izaya, jakby odkrył
nowy pierwiastek i zdobył za to nagrodę Nobla.
-Wychodzę
mendo –rzucił do niego głosem ociekającym wściekłością i pogardą. Ostatni raz
spojrzał na moment w te fałszywe, czerwone jak krew oczy, zapamiętując
dokładnie ich odcień. Shizuo trzymał się jednej z żelaznych zasad. Przyjaciół
trzymaj blisko siebie, lecz wrogów jeszcze bliżej.
-Więc? Coś się
dziś stało? –spytał zmartwiony Tsugaru, huśtając się leniwie na jednej z
huśtawek, które oboje z Psyche wybrali dziś na formę spędzenia czasu. Brunet
wbił swoje różowe oczy w białe buty na stopach, kołysząc się lekko. Pokręcił
tylko głową, niepewnie, jakby nie przekonany swoją niemą odpowiedzią. Nie dał
jednak dojść przyjacielowi do głosu i zaraz, z szerokim uśmiechem na ustach,
uniósł głowę, spoglądając na towarzysza.
-Lepiej opowiedz
co u ciebie! Chciałbym znów posłuchać o tej dziewczynie, która ci się podoba
Psyche wykazywał
duże zainteresowanie, jeśli chodziło o życie prywatne Tsugaru. Wypytywał go o
różne rzeczy. O rodzinę, przyjaciół, kolegów i koleżanki ze szkoły. Nigdy
jednak nie nalegał, by zdradził mu ich imiona. Skoro nie znał jego prawdziwego
imienia, to dlaczego miałby nagle dowiedzieć się, jak nazywają się jego bliscy?
Na takie informacje był jeszcze czas. Znali się przecież dopiero od miesiąca.
Wspaniałego, długiego miesiąca.
-Ach… o niej…
-na policzkach Tsugaru pojawiły się lekkie rumieńce, idealnie komponujące się z
jego blond kosmykami, opadającymi mu na czoło. Zobaczywszy te wielkie różowe
oczy Psyche, nie odmówił mu. Nie potrafił.
-No więc…
-zaczął- Dziś siedzieliśmy razem na chemii, więc skorzystałem z okazji i
zaprosiłem ją na małe spotkanie, w jej ulubionej kawiarni. Potem mamy iść do
kina, na jakiś dramat romantyczny. Nie bardzo je lubię, ale skoro ona chce go
zobaczyć, to już z nią pójdę
-Och, to
świetnie. Ale wiesz, takie filmy są bardzo ciekawe, wbrew pozorom. Na pierwszą,
romantyczną randkę nadaję się idealnie. Nie zapomnij o czerwonej róży! Będzie
jej miło, jeśli taką dostanie. Dziewczyny to lubią –wyszczerzył się do
przyjaciela. Czy Psyche autentycznie cieszył się z małych sukcesów Tsugaru z
dziewczyną, ciężko było ocenić. Sprawiał wrażenie osoby bardzo tajemniczej,
zagadkowej, świetnie udającej to, co chciały udać. Lecz byli przyjaciółmi. Nie
okłamałby go w żadnej kwestii.
Zazdrość jest
okropnym uczuciem. Tak wrażliwa istota jak Psyche, nie powinien w ogóle go
doświadczać. Nie pasowało to do niego. Wrodzona łagodność i radość – to były
cechy najbardziej oddające charakter tego drobnego osobnika.
W oczach
Tsugaru.
W oczach Shizuo.
"Składam ci propozycje seksualne"
OdpowiedzUsuń...
Niezatapialna Molly by przy tym zeszła na dno, ze śmiechu zapominając, że Titanic tonie i dobrze byłoby się uratować.
Potyczki słowne Shizuo vs. Izaya to bezapelacyjnie klasa sama w sobie. (Nie daj robić z siebie glupka, Shizu-chan! Nie daj mu mieć cię za dziwkę, Izaya! *i siedzę tak teraz w połowie w barwach Izayi, w połowie w barwach Shizuo* Ale no nic, niezdecydowanie też u mnie rzeczą ludzką).
...
Te różowe oczka Psyche*.*
Shizu, po kiego grzdyla ci tamta jakaś, masz na chwile obecną dość dziwne upodobania. Przed tobą takie słodkie stworzonko siedzi...
"To the right, to the left
We will fight to the death
[...]"
Póki co jednak, niech walczą dwaj wybrańcy. Chorych mych wlasnych powodów nie podam, ale choćby po to, bym jeszcze mogła pokibicować. Któremu? A ki diabeł wie. Obu^^
...
Pozdrawiam. I dużo, dużo weny.
Świetne~!
OdpowiedzUsuńGenialne ~! Strasznie mi się podoba, tylko czemu Shizu-chan leci na jakąś dziewczynę jak ma Izayę/Psyhe?
OdpowiedzUsuńI jak psyche daje mu te wskazówki to nie wiadomo czy się cieszy czy sam chciałby taką różę dostać, ale to jest Izaya, znaczy się Psyche, go nie da się zrozumieć XD
Ta akcja u pielęgniarki z SMS'ami prawie padłam ze śmiechu :)Jak można nie zauważyć, że jak klikasz "wyślij" to chwile potem odzywa się sygnał SMS twojego wroga, no aj pytam się jak XD
Czekam na next'a, oby był szybko bo bardzo chciała bym już przeczytać co dalej~!
Waaa *Q* cudowne *^* Akcja z sms'ami po prostu boska :D ale też się dziwię, że się nie pokapowali... To znaczy Shizu-chan jest usprawiedliwiony, no ale mój snepai~!? Izaya-kun wychodzisz z formy xD z ogromną niecierpliwością czekam na nexta bo kupiłaś mnie tym opowiadaniem w całości ;'3 kocham twój styl, jest taki lekki i bardzo fajnie się czyta ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
Po pierwsze to witam kolejną aktywną yaoistkę :P
OdpowiedzUsuńFajnie, że napisałaś o swoim blogu u mnie w komie, bo sama pewnie bym tutaj nie trafiła, a warto.
Po drugie, fajnie, że koś napisał o latach szkolnych.
Po trzecie fajnie się to czyta, czekam na więcej.
Coś tak czułam że misiaczki piszą ze sobą, to takie romantic!
Weny życzę
Jest taki dj, wiesz? W sensie, że jest sytuacja u pielęgniarki, z tym, że Izaya zasypia i Shizuo odkrywa, że Izaya jest Psyche. Nazywa się 8-bit world czy jakoś tak :D Fajne, fajne.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania to całkiem ciekawie opisujesz całość :)
Pozdrawiam.